Celem Stowarzyszenia jest:  - reprezentowanie interesów zawodowych zrzeszonych członków,
- uzupełnianie wiedzy i umiejetności zawodowych członków,
- popieranie sztuki kulinarnej i cukierniczej,
- kultywowanie narodowych i regionalnych tradycji kulinarnych i cukierniczych,
kształtowanie i rozwijanie wzorców racjonalnego żywienia wśród najszerszych kregów społeczenstwa polskiego,
- poznawanie tradycji kulinarnych innych Narodów,
- członkostwo w Owiatowym Stowarzyszeniu Towarzystw Kucharzy - WACS.
W bagażu doświadczeń mamy takie imprezy jak: Gotowanie z Vipami - impreza plenerowa organizowana na deptaku lubelskim przy współpracy z Dziennikiem Wschodnim - czerwiec 2002
Udział w targach gastronomicznych Gastro Shop w firmie Multi Frigo - wrzesień 2002
Akcja wigilijna wspomagająca Hospicjum Małego Księcia grudzień 2002
Święto Pieroga Lubelskiego - impreza organizowana przy współpracy z Biura Promocji Miasta Lublin z okazji dni Lublina - środki uzyskane ze sprzedaży zostaly przekazane również na Hospicjum Małego Księcia
Udział w targach gastronomicznych Gastro Shop w firmie Multi Frigo- wrzesień 2003
Prezentacje Kuchni Regionnalnych w Baranowie Sandomierskim - 20 październik 2003 - gdzie ekipa kucharzy reprezentowała nasz region przygotowując nasz herb (koziołka ) z mięs
Kiermasz Wigilijny połączony ze zbiurka funduszy na żecz Hospicjum Małego Księcia itp.
.... i wiele innych wspaniałych imprez, które zamierzamy zrobić
Zarząd - Oddziału Lubelskiego Stowarzyszenia: | Komisja - Rewizyjna Oddziału Lubelskiego Stowarzyszenia: | 1. Prezes Zarządu - Jacek Jakubczak | 1. Przewodniczący - Michał Szczepanowski | 2. Wiceprezes Zarządu - Andrzej Malinowski | 2. Wiceprzewodniczący - Andrzej Sokołowski | 3. Wiceprezes Zarządu - Wiesław Kurowski | 3. Sekretarz - Rafał Ferański | 4. Sekretarz Zarządu - Marcin Żydek | 4. Członek - Arkadiusz Kwitek | 5. Skarbnik Zarządu - Piotr Kowalik | 5. Członek - Paweł Szala | 6. Członek Zarządu - Andrzej Baczkowski | 7. Członek Zarządu - Kazimierz Majchrzak |
oraz inni członkowie, liczymy 35 osób w tym kucharzy z Lublina, Świdnika, Nalęczowa, Kazimierza Dolnego, a także z Zamościa.
Zapraszamy w nasze szeregi kucharzy pracujących w gastronomii
na terenie województwa lubelskiego
SMAKI: Lubelskie od kuchni
Rozmowa z Jackiem Jakubczakiem, założycielem i prezesem lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Polskich Kucharzy i Cukierników, szefem kuchni Zajazd pod Kasztanami.
* Wojciech Klusek:
Komu i czemu służy stowarzyszenie?
Jacek Jakubczak: Chcemy wyjść z cienia, otworzyć się na nowości, wymieniać doświadczenia. Organizujemy szkolenia z udziałem uznanych mistrzów. Doskonalimy swój profesjonalizm. Służy to poprawie kulinarnego wizerunku Lubelszczyzny.
* Czyżby było źle?
Nie, choć nie jest tak dobrze, jak w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie. Z moich obserwacji wynika, że goście przyjeżdżający do Lublina z kraju chwalą naszą kuchnię. Mamy kilku znakomitych mistrzów zarówno starszego, jak i młodszego pokolenia. Zdobywają laury w ogólnopolskich konkursach kulinarnych, szkolą się za granicą, jak np. Wiesław Kurowski z "Europy" czy Andrzej Malinowski z "Gościnnych piwnic". Lubelska kuchnia ma niezłą markę w specjalistycznych wydawnictwach. Niestety, słabość ściany wschodniej utrudnia przebicie się w kraju.
* Co możecie zrobić, aby to zmienić?
Chcemy być coraz lepsi. Początkowo spotkaliśmy się z zarzutami, że członkowie stowarzyszenia będą zdradzać tajemnice lokali, że nasza organizacja jest związkiem zawodowym. Musieliśmy wyjaśniać, że tak nie jest. Z wyjątkiem dwóch przypadków właściciele lokali, w których pracujemy, udzielili nam poparcia. Stowarzyszenie jest korzystne również dla nich, bowiem załatwia sprawy szkoleń i doskonalenia umiejętności. To oczywiście słono kosztuje. My ich odciążamy, bowiem organizujemy szkolenia we własnym zakresie zapraszając także fachowców z innych regionów.
* Samymi szkoleniami nie przebijecie się w Polsce...
To prawda. Wiedza pomaga być konkurencyjnym. Musimy jednak zaistnieć na szerszym forum. Dlatego organizowaliśmy pokazy dań wigilijnych i wielkanocnych, przygotowaliśmy święto lubelskich pierogów, wspieramy konkursy dla uczniów szkoły gastronomicznej i kąciki kulinarne w mediach, uczestniczymy w pokazach organizowanych w ramach lubelskich targów Gastro Shop.
* Ilu członków liczy stowarzyszenie?
Jest nas w tej chwili 26 osób. Dominują kucharze średniego i młodszego pokolenia.
* Czy w Pańskim fachu nadal obowiązują zasady znane z filmu "Zaklęte rewiry"?
Starsi mistrzowie wspominają czasy, kiedy terminowali począwszy od zamiatania i obierania ziemniaków. Czasem zdarzało się, że dostali od szefa ścierką lub mięsem, które spartaczyli. Dziś tego typu sygnały dochodzą coraz rzadziej.
* Czym Pana zdaniem powinien cechować się dobry kucharz?
Podstawą fachu jest wiedza nt. technologii żywienia poparta praktyką, talentem i oczywiście wyczuciem smaku. Dziś bardzo ważna jest także ciekawość i umiejętność podglądania nowinek. Nie ma co się wstydzić. Lepiej zapytać kolegę po fachu, jak przygotować daną potrawę niż ją zepsuć. Wzajemne doradztwo to też jedna z ważnych funkcji naszego stowarzyszenia.
* Jedyne nowe firmy, jakich przybywa obecnie na Lubelszczyźnie, to lokale gastronomiczne i przedsiębiorstwa transportowe. Czy restauracje to taki dobry interes?
Nie jestem właścicielem lokalu, ale musiałem poznać ten problem, ponieważ do stowarzyszenia przychodzą osoby, które chcą zasięgnąć rady, jak uruchomić własny biznes w gastronomii. Liczą, że to stosunkowo łatwe przedsięwzięcie.
* I co im Pan mówi?
Staram się uświadomić, że gastronomia to bardzo trudny, często niewdzięczny kawałek chleba. Osoby zamierzające otworzyć lokal z reguły nie mają pojęcia, jak on powinien wyglądać, nie wiedzą, czy upatrzone pomieszczenie będzie się nadawać na ten cel i jak je wyposażyć. Trzeba wiedzieć, że sam niezbędny sprzęt, choćby używany, kosztuje minimum 50-60 tys. zł. Mam na myśli tylko niewielki lokal. Do tego trzeba dysponować kapitałem na rozruch interesu. Na to wszystko trzeba mieć ponad 100 tys. zł.
* Na dodatek w powszedni dzień w restauracjach nie widać zbyt wielu gości.
Nie spełniły się oczekiwania, że wzorem innych krajow europejskich Polacy zaczną masowo jadać w lokalach. Brakuje tzw. codziennego klienta, którego mimo stosunkowo tanich obiadów nie stać na lunch. Nadal wolimy jadać w domu. Gastronomia żyje dziś głównie z cateringu, obsługi wesel, bankietów oraz innych imprez okolicznościowych. W Lublinie nie ma klienta przywiązanego do lokalu, w którym jak to bywa np. we Włoszech, Francji czy Grecji przebywa niemal każdego dnia.
* Nic dziwnego, że lokale szybko plajtują...
Faktycznie. Lokale powstają jak grzyby po deszczu, ale równie szybko znikają. Na ich miejsce pojawiają się nowe, często uruchamiane przez firmy mające na rynku ustaloną renomę. Do tego dochodzi problem szefów kuchni, którzy często zmieniają pracę, bowiem zawiedli albo są podkupywani przez konkurencję. Osoby pragnące otworzyć swój lokal muszą też pamiętać, że wkrótce wchodzą w życie rygorystyczne przepisy unijne wymagające zakupu niezbędnych urządzeń, jak np. zmywarka, która kosztuje co najmniej 15 tys. zł.
* Czy właściciele i kucharze powinni obawiać się nowych przepisów?
Nie ma się czego bać. Są to normy, na które trzeba być przygotowanym. Wymuszają reżim higieniczny, co jest tylko z korzyścią dla klienta. Szefowie kuchni w większym stopniu staną się kontrolerami i buchalterami. Będą musieli sprawdzać, czy zamówiona żywność spełnia wszelkie wymagane normy. Jak już mówiłem, wiele lokali może mieć kłopot z zaopatrzeniem w odpowiedni sprzęt.
* Co wtedy?
Obawiam się, że normy HACCP nie będą przestrzegane, bowiem wiele firm stałoby się bankrutami, co z kolei niebezpiecznie zwiększyłoby poziom bezrobocia. Sadzę, że pełne wprowadzenie europejskich norm musi jeszcze trochę potrwać.
* Czy uda się wylansować potrawę, która zyska sławę jako smakołyk z Lubelszczyzny?
Kilka instytucji podjęło już takie próby. My również zastanawialiśmy się, jaka potrawa może być wizytówką Lubelszczyzny. Studiowaliśmy stare przepisy i zaglądaliśmy do kulinarnych notatek naszych babć. Kuchnia naszego regionu jest smaczna, ale trudno w niej znaleźć spektakularne dania. W naszym biednym regionie żywienie opierało się na potrawach mącznych. Dlatego staramy się lansować pierogi z różnym farszem, zależnie od regionu, np. z białym serem i kaszą albo soczewicą i ziemniakami. Jeśli mamy wylansować produkt, z którym pójdziemy do Europy, należałoby połączyć wysiłki i zacząć od uzgodnienia kilku propozycji.
Wojciech Klusek
|